16 lat temu Dariusz „Tiger” Michalczewski po raz ostatni pojawił się na zawodowym ringu. Były mistrz świata zawodowców federacji WBO, WBA, IBF w kategorii półciężkiej oraz WBO w kategorii junior ciężkiej był niepokonanym pięściarzem przez 12 lat. 53-latek wygrywa procesy, inwestuje, a nawet zastanawia się nad powrotem do boksu. Życie Dariusza Michalczewskiego jest emocjonujące nie tylko na ringu.
Dariusz Michalczewski po raz ostatni stanął na zawodowym ringu w lutym 2005 roku. W swojej 50. walce w karierze przegrał z Francuzem Fabrice’em Tiozzo przez nokaut w szóstej rundzie. Kilka miesięcy później Polak ogłosił zakończenie kariery.
„Tiger” zdradził ostatnio, że niedawno otrzymał propozycję powrotu na ring i wzięcia udziału w walce weteranów. Propozycja miała dotyczyć pojedynku z o rok młodszym Royem Jonesem Jr. 52-latek wrócił na ring w listopadzie 2020 roku, kiedy to odbył pokazową walkę z legendarnym Mikiem Tysonem. Pojedynek nie wyłonił zwycięzcy, sędzia ogłosił remis po ośmiu rundach walki.
– Krzyknąłem, że chcę 10 mln euro, ale powiedziałem tak dlatego, żeby się ode mnie odczepili – powiedział „Tiger” – Powiedziałem, że chcę 7,5 mln euro i niżej nie zejdę. Na szczęście nie znaleźli tej kasy – śmieje się dziś Michalczewski.
Michalczewski stoczył na zawodowym ringu 50 walk. Odnotował w nich aż 48 zwycięstw, z czego 38 przez KO. Dwie jedyne porażki „Tiger” zanotował w swoich dwóch ostatnich zawodowych walkach.
Były bokser czterokrotnie był żonaty. Pierwszy raz ożenił się w 1987 r., a ostatni w 2009 r.
Ostatnio „Tiger”, który zawsze miał słabość do drogich i szybich samochodów kupił 2 nowiutkie Porsche. Dla siebie Panamerę 4S, (400 KM z napędem na 4 koła), a dla swojej żony terenowe Porsche Cayenne warte około 300 000 zł ( silnik V6 o mocy 300 KM).
53-letni były bokser jest właścicielem popularnej marki napojów energetycznych. Do niego należy również fundacja „Równe Szanse”. Majątek Michalczewskiego wyceniany jest na 50 milionów złotych. Jednym ze sposobów zarabiania przez Michalczewskiego jest także „odpłatne bywanie” na imprezach.
– Jeśli to jest taka normalna impreza, to wtedy chcę stówkę. Takich imprez w roku mam około sześciu i mam dzięki temu spokój. Jestem zamożnym człowiekiem i nie mam potrzeby, żeby jeździć i walić chałturę. Cenię swój czas, wolę być z dzieciakami niż gdzieś jechać za pięć dych czy za siedem. Jak dostaję propozycję, to mówię: 100 tys. zł albo 25 tys. euro. I mam przynajmniej spokój – zdradza były mistrz świata.
„Tiger” na takich spotkaniach rozdaje autografy, wygłasza przemówienia i ciekawie opowiada o karierze oraz życiu. Czasami Michalczewski robi wyjątek i bierze udział w imprezie za darmo. To jednak dotyczy jedynie tych o charakterze charytatywnym.
– W przypadku takich wydarzeń pojawiam się za darmo. Nawet nie chcę, żeby organizatorzy płacili mi za bilety i hotel, to opłacam sobie sam.
Dariusz Michalczewski, podobnie jak kiedyś na ringu, twardo umie walczyć w biznesie. Słynny był jego proces z o prawo do marki Tiger, który toczył ze spółką FoodCare. Ostatecznie były bokser wygrał – orzeczono, że prawo do korzystania z oznaczenia Tiger dla napojów energetycznych ma wyłącznie Dariusz Michalczewski i podmioty przez niego upoważnione.
Z kolei w 2017 roku legendarny polski pięściarz stanął przed sądem i został oskarżony o „naruszenie nietykalności cielesnej” i znieważenie swojej żony Barbary Imos.
Sąd pierwszej instancji tego samego roku stwierdził, że sportowiec jest winny zarzucanych mu czynów i zasądził grzywnę. Dwa lata później sąd warunkowo umorzył sprawę.
Już jutro w kioskach w całej Polsce!!! Najnowszy GIGA Sport, a w nim wywiady z Ronaldo i Lewandowskim, terminarz Ligi Mistrzów, koszulka CR7 i piłki od Wilfredo Leona!!!
