Para polskich maratończyków wywołała skandal w środowisku biegaczy. Małżeństwo z Polski w Maratonie Londyńskim miało takie same numery startowe, co jest surowo zabronione. O sprawie poinformował angielski dziennik „Daily Mail”.
Maraton w Londynie, jedna z największych i najbardziej prestiżowych tego typu imprez na świecie, zgromadził ponad 80 tysięcy biegaczy. Wśród nich była pani Monika, która dystans 42 195 m pokonała w czasie 4 godzin, 40 minut i 58 sekund (21697 miejsce).
Start Polki przeszedłby bez echa, gdyby nie jej zdjęcie opublikowane w mediach społecznościowych. Jest na nich z mężem Piotrem, ale oboje mają identyczne numery startowe na koszulkach – 11250. Tymczasem każdy numer jest indywidualny, przypisany konkretnemu biegaczowi. Piotr, który nie miał pakietu startowego przygotował sobie nielegalny jego duplikat.
– Wszelki incydent, w którym uczestnik dopuszcza się oszustwa, traktujemy bardzo poważnie – oświadczył rzecznik londyńskiego maratonu, który potwierdził, że organizatorzy badają sprawę dwójki biegaczy, którzy nosili identyczne numery startowe.
– Bardzo przepraszam za to, co zrobiliśmy. Nie chcieliśmy wyrządzić żadnej szkody. Kibice na trasie byli niesamowici, a ich doping pomógł mi ukończyć maraton. Boli mnie myśl, że ich zawiodłam – powiedziała pani Monika w rozmowie z dziennikiem „Daily Mail”. – To był mój pierwszy maraton w życiu i potrzebowałam wsparcia Piotra. Martwiłam się, że sama nie dam rady – stwierdziła 41-letnia Polka.
– To był mój pomysł. Biorę za to pełną odpowiedzialność. Wiem, że to było złe. Jest mi naprawdę przykro, ale zrobiłem to, aby wesprzeć żonę – wyjaśnił na łamach „Daily Mail”, mąż Piotr, który przebiegł już 20 maratonów, w tym dwa w Londynie.
– Mieliśmy wiele planów startowych, ale w tej chwili trudno myśleć o czymkolwiek – dodała pechowa biegaczka.
W mediach społecznościowych internauci domagają się dyskwalifikacji dla pary polskich maratończyków, najlepiej dożywotniej.
Test butów biegowych dostępny w GIGA SPORCIE. Zapraszamy!