Tuż po II wojnie światowej, gdy Polska znalazła się w strefie wpływów zwycięskiego Związku Radzieckiego, utraciła suwerenność i polityczną podmiotowość, komuniści z nadania Moskwy, jej posłuszni, chcieli wpływać na różne sfery życia społecznego. Nie oszczędzili nawet kochanej nad Wisłą piłki nożnej.
W komunistycznej propagandowej narracji trzeba było wchłonąć wszystko. Lenin zwykł mawiać, że religia to opium dla mas, tymczasem w kraju nad Wisłą to futbol miał dla wielu naszych rodaków charakter zgoła religijny.
Gdy na Kremlu rządził Józef Stalin, dokręcono śrubę. Nastąpiły zmiany nazw klubów w owym okresie stalinowskim:
Wisła Kraków- Gwardia
Cracovia- Ogniwo
Lech Poznań-Kolejarz
AKS Chorzów- Budowlani
ŁKS Łódź- Włókniarz
Warta Poznań-Zwiazkowiec
Ruch Chorzów-Unia
Szombierki Bytom – Górnik
Polonia Bytom – Ogniwo
Lechia Gdańsk-Budowalni
Garbarnia Kraków- Zwiazkowiec
Odra Opole – Budowlani
Sytuacja wróciła do normy w 1957 roku
Po latach w nazwa klubowych pojawiały się nazwy sponsorów ŁKS Ptak Łódź czy Polonia Hoop Warszawa ale to już była inna historia.
Jako ciekawostkę dodajmy, że pierwszym klubem, który po tej reformie uzyskał osobowość prawną, nie była żadna z wielkich firm, lecz GKS Gliwice (grudzień 1956).
Co prawda od 1954/55 kluby zaczęły odzyskiwać tradycyjne nazwy, ale wciąż były tylko kołami swoich zrzeszeń.
Upadek piłkarstwa polskiego
Stanisław Mielech w książce „Gole, faule i ofsajdy lata 50-te” nazwał okresem upadku polskiego piłkarstwa czasy stalinizmu.
Reprezentacja Polski w latach 1949-55 rozegrała w sumie 26 spotkań międzynarodowych. Ewenementem był rok 1951 kiedy zagraliśmy tylko jeden oficjalny mecz z Węgrami, przegrany 0:6, w 1953 roku 3 mecze, 1954 – 2, 1955 – 3. To był okres upadku. W 1952 roku Polacy zagrali na IO w Helsinkach, z których bardzo szybko odpadliśmy, przegrywając z Duńczykami 0:2.
Izolacja, sowieckie wzorce, zabijały wówczas nasz futbol. A grali wtedy nieźli piłkarze, Cieślik, Anioła.
Wilimowski ofiarą cenzury?
Jak podaje portal laczynaspilka.pl komuniści potraktowali bezwzględnie także Ernesta Wilimowskiego, którego losy były zawikłane. Młodszym kibicom przypominamy, że ten zawodnik strzelał gole na mundialu Brazylii. A na owym portalu czytamy, co się z nim działo po wojnie:
„Jego wojenne wybory sprawiły, że na lata został wymazany z kart historii polskiej piłki. W książkach wydawanych za czasów PRL nazwisko Wilimowski albo nie pojawiało się wcale, albo było odnotowywane tylko w statystykach. Legenda o wybitnym piłkarzu, który w czasie największej próby zupełnie się pogubił, była jednak żywa wśród kibiców, piłkarzy i trenerów. I jak przed okupacją „Ezi” wzbudzał różne uczucia. Jedni nim gardzili, wyzywali od sprzedawczyków i zdrajców, inni brali w obronę, podkreślając, że podczas wojny nikomu nie wyrządził krzywdy, a zmienił narodowe barwy, bo w końcu był półkrwi Niemcem”.
„Solidarność” w Barcelonie
Wilimowski, owszem, grał dla III Rzeszej, a w PRL-u uznano, że trzeba cenzurować nawet piłkę nożną. Średnio wyszło, gdy na mundialu w Hiszpanii świat usłyszał o „Solidarności”. Wtedy te sowieckie praktyki wyszły komunistom bokiem… No a zwycięstwo w Chorzowie dzięki golom Cieślika, co podziwiał profesor Jan Miodek, to też był potworny cios dla Sowietów!
Nowe GIGA Sport w sprzedaży!!!
