Przed miesiącem znany włoski klub ogłosił bankructwo, po tym jak zalegał z podatkami. Z takim stanem rzeczy nie mógł pogodzić się jego były wieloletni zawodnik i kapitan, więc wyszedł z inicjatywą wskrzeszenia swojej ukochanej drużyny. Włoska federacja przyjęła afiliację.
Pod koniec lipca piłkarski świat obiegła informacja, że Chievo Werona – marka, która od niemal dwóch dekad toczyła zmagania w Serie A, znika z piłkarskiej mapy Italii. Po spadku do drugiej klasy rozgrywkowej i w obliczu poważnych zaległości wobec włoskiego fiskusa, klub nie dostał licencji.
Z takim obrotem spraw nie mógł pogodzić się Sergio Pellissier, będący prawdziwą legendą klubu. 42-letni były napastnik odwiesił buty na kołku dwa lata temu, po tym jak w barwach gialloblu rozegrał 17 sezonów, w tym 16 w Serie A, zakładając żółto-niebieską koszulkę 486 razy i zdobywając 134 bramki.
Te liczby dobitnie wskazują za silny związek piłkarza z klubem i informacja o tym, że Pellissier zamierza wskrzesić swój zespół pod nową nazwą – FC Chievo 1929, nikogo nie powinna dziwić. – Robię to z miłości do Chievo – powiedział w poniedziałek, po tym jak włoska federacja przyjęła afiliację nowego klubu.
– Kto każe mi to robić? Miłość do Chievo – mówił na łamach werońskiej gazety „L’Arena”. Piłkarz podkreślał, że ten klub jest jego częścią. – Jeśli coś lub kogoś kochasz, to dajesz wszystko – podkreślił.
Pellissier ogłosił, że stworzony przez niego klub otrzymał przynależność do FIGC. – Najlepiej byłoby zacząć od Serie D. (…) a następnie natychmiast zrobić krok naprzód – podkreślił. Zaznaczył jednak, że nie jest istotne z jakiego punktu zacznie zespół. Możliwe, że będzie to któraś z lig regionalnych.