To był mecz pełen dramaturgii. Chociaż nie obfitował w sytuacje bramkowe, a gole nie padły w 120. minutach gry, to wszystko wynagrodziły karne. Koszmar Hiszpanów, euforia Maroka. Ostatnią „jedenastkę” wykonał gracz, którego mama sprzątała mieszkania w Hiszpanii, a ojciec sprzedawał to, co miał pod ręką na chodnikowym kocu, by rodzina miała co jeść. Achraf Hakimi, bo o nim mowa, mógł jednak grać w hiszpańskiej kadrze… To ironia losu.
Maroko bliższe sercu
Hakimi zwierzał się swego czasu, że mimo iż miał hiszpański dowód i paszport, był w Realu Madryt za młodu, ba, nawet w ośrodku Las Rozas złożono mu propozycję, by rozważył grę dla Hiszpanii, on miał jasne stanowisko w tej sprawie. Cenił Hiszpanię, ale nie ukrywał, że utożsamia się z Marokiem i bliższa mu jest kultura arabska.
Hakimi o uprzedzeniach, obawy w Hiszpanii
Marokańczycy wciąż są postrzegani stereotypowo w Hiszpanii. Sam Hakimi przyznał, że jego rodacy często są zatrzymywani przez policję w ramach rutynowych kontroli. A mówił o tym, bo sam doświadczył – jak twierdził – uprzedzeń. Po ostatnich incydentach w Belgii, gdy Marokańczycy doprowadzili do zamieszek po pokonaniu właśnie Belgów, obawiano się, jak będą reagować imigranci z tego kraju mieszkający w Hiszpanii.
W 2018 w Barcelonie kibicowano Maroku, a nie Hiszpanii
Gdy kilka miesięcy temu rozmawiałem z hispanistą, prof. Filipem Kubiaczykiem z UAM, który naukowo bada hiszpański futbol (autor książki „Historia, nacjonalizm i tożsamość. Rzecz o piłce nożnej w Hiszpanii”), szczególnie – co teraz istotne – nacjonalizm i separatyzm, to dowiedziałem się, jakim kuriozum było oglądanie meczu Hiszpanii z Marokiem podczas mundialu w Rosji przed czterema laty.

Hiszpania wtedy grała w fazie grupowej z Marokiem. Kiedy Marokańczycy strzelili gola na 2:1, to można było usłyszeć wybuch radości, który był większy od entuzjazmu słyszanego po bramce wyrównującej dla ekipy La Roja.
W oknach mieszkań, z których docierały okrzyki ekstazy, powiewały niepodległościowe flagi – estelady. To znamienne. Na ulicach nie czuło się tego, że trwa mundial. Wciąż można było mieć poczucie, że to – owszem – jest ziemia Barcy, ale też miejsce, gdzie utożsamianie się z hiszpańską kadrą bynajmniej nie jest oczywiste.
Jak reagowano w Katalonii?
O zamieszkach na szczęście nie słychać, natomiast możemy domyślać się, jak na triumf Maroka reagowali… Katalończycy. Wydawałoby się, że powinni współczuć Sergio Busquetsowi, który zmarnował „jedenastkę”, powinni też dobrze życzyć młodym pomocnikom Barcy – Pedriemu i Gaviemu. Ale to wcale nie jest regułą.
Przeglądając hiszpański Twitter, można było natknąć się na wiele zaskakujących treści, wskazujących na to, że kolejny raz Katalończycy mogą być sercem za rywalami Hiszpanii. Wystarczy jeszcze wspomnieć, że Xavi Hernandez w swojej biografii przypominał, jak po wygraniu EURO 2008 został zrugany przez katalońskich fanów. Powód? Ośmielił się skandować z innymi: „La Viva Espana„. A to było im nie w smak. To było chyba zacietrzewienie zapamiętałych nacjonalistów z Katalonii.
Relacje Hiszpania-Maroko są poprawne w futbolu
A wracając do Maroka – wbrew pozorom na niwie piłkarskiej relacje tego kraju z Hiszpanią układają się poprawnie. Kluby z Ceuty i Melili grają w hiszpańskich rozgrywkach, rywalizują chociażby w Copa del Rey. Bywało i tak, że obie drużyny grały w tej samej lidze. Przy czym zaznaczmy, że na mecze do siebie docierały przez kontynentalną Hiszpanię.
Ponad tysiąc podań Hiszpanów okazało się czymś karkołomnym. To dzielność Maroka była przepisem na sukces. Luis Enrique musi się tłumaczyć, a Achraf Hakimi i spółką jeszcze nie zakończyli zmagań na mundialu w Katarze. Kto by się spodziewał?
GIGA Sport w sprzedaży !!!
