Mimo że sąd orzekł, że Gavi, gracz Barcelony, może zostać zarejestrowany jako zawodnik pierwszej drużyny Barcy, to szef LaLiga Santander, pan Javier Tebas nie ustępuje i wciąż twierdzi, że nie odpuści w tej sprawie. Żąda wyjaśnień.
Fani hiszpańskiej ligi widzą wiele bolączek LaLiga. Skarżą się na to, że radykalne regulacje uniemożliwiają robienie transferów, które zachwyciłyby cały świat. Znamienne, że Real Betis, czyli bardzo rozważnie zarządzany klub, musiał sprzedać Aleksa Moreno za 13,5 mln do Aston Villi. Mało tego, wysłał też na wypożyczenia Lorena Morona i Diego Laineza, a i tak te ruchy nie pozwoliły sewilskiemu klubowi na zarejestrowanie kontraktu Ayoze Pereza. To chyba przesada.
Plus regulacji wprowadzonych przez prezesa LaLiga Javiera Tebasa jest taki, że kluby hiszpańskie zarobią sporo dzięki Premier League, a następnie zainwestują te środki finansowe w szkolenie bądź też infrastrukturę. To sprawi, że z całą pewnością będą lepiej szkoliły i drożej sprzedawały. Ba, wkrótce nawet mogą szkolić najlepiej na świecie. Ale przecież celem miało być zmniejszanie dystansu do wyspiarzy, a nie budowanie okna wystawowego.
Przeciwko Superlidze
Javier Tebas, czyli szef LaLiga i zdecydowany przeciwnik rozgrywek Superligi przyznał, że już w 2019 roku projekt przewidujący powstanie takiego turnieju był rozważany i wówczas został odrzucony przez kierownictwo hiszpańskiej ligi i Europejskie Stowarzyszenie Klubów. Tebas wraca do komentowania doniesień dotyczących Superligi po ostatnim zdarzeniu.
Okazało się, że UEFA i FIFA nie będą mogły karać klubów chcących stworzyć Superligę. A Tebas pozwolił sobie swego czasu na czytelną aluzję, gdyż powiedział, że kluby hiszpańskie są przeciwne modelowi Superligi, który miał przewidywać system gry bez kwalifikacji (ostatnio wprawdzie zasugerowano, że oprócz stałych uczestników o miejsce w tych rozgrywkach będą mogły się starać też inne drużyny), ale aluzja polega na wskazaniu (bez wymieniania nazw) na to, że dwa kluby wciąż stoją na stanowisku, że Superliga powinna powstać – chodzi oczywiście o Real Madryt i Barcelonę.
Żal do Pereza
Szef LaLiga uważa, że Superliga stanowi zagrożenie dla ligi hiszpańskiej i powtarza tę retorykę od wielu miesięcy. Ma chociażby za złe Florentino Perezowi, że nie obchodzi go uatrakcyjnienie rozgrywek krajowych. Inicjatywa, która wciąż jest popierana przez Barceloną, Real, Juventus, nigdy nie miała aprobaty kierownictwa LaLiga. Gdy Tebas krytykuje Pereza, trzeba mieć na uwadze, że szef ligi hiszpańskiej nie kryje swojego zamiłowania do… Realu Madryt.
Cios w Barcelonę
Na skutek radykalnych działań Tebasa FC Barcelona musi obniżyć swój limit wynagrodzeń z 600 mln euro do 400 mln euro. Jest to związane z wejściem w życie nowych zasad ze strony La Liga, które bezpośrednio wpływają na kluby takie jak Barcelona. La Liga prosi o sporządzenie planu skarbowego.
Te rygory narzucone przez władze ligi uniemożliwiły Barcelonie przeprowadzenie transferów w zakończonym wczoraj oknie transferowym. Wszelako wydawało się już, że Barca będzie mogła pozwolić sobie na rejestrację Gaviego, ale mimo korzystnego dla niej wyroku sądu Tebas nie daje za wygraną i nie składa broni. Planuje odwołać się od tej decyzji.
Niektórzy komentatorzy są zdania, że Javier Tebas działa tak, by zaszkodzić Barcelonie, ponieważ ma w pamięci, jak Barca zrezygnowała z CVC i jak dąży stale do stworzenia Superligi, co jest w niesmak obecnemu sternikowi hiszpańskiej ligi. Ale Tebas nie oszczędza też Realu Madryt. Chociaż „Królewskim” kibicuje. Swego czasu powiedział, że transfer Tchoumaniego jest lepszy niż transakcja z udziałem Roberta Lewandowskiego.
Nowe GIGA Sport już w sprzedaży!!!
