Gdy po mistrzostwach świata w Szwecji FC Santos chciał wykorzystać sławę Pelego, swojego piłkarza, władze tego klubu zdecydowały się na tournee po Europie. To było kilkanaście meczów, ten świetny zespół wygrał prawie wszystkie (przegrał z Barceloną i Fiorentiną), a jedno z takich spotkań odbyło się w Polsce. Był na tym meczu językoznawca, pasjonat futbolu, prof. Jan Miodek. Jego świadectwo jest przepiękne.
Trzeba było się wykosztować
Traf chciał, że profesor wspominał tamte magiczne momenty przed świętami Bożego Narodzenia, a więc naprawdę krótko przed śmiercią Pelego. Wtedy tata Jana Miodka zapłacił ponad 100 zł. Jako nauczyciel zarabiał 1200-1400 zł, o czym mówił profesor w wywiadzie dla tygodnika „Piłka Nożna”.
Fenomenalny Szymkowiak
Wtedy Santos grał teoretycznie z kadrą PZPN, ale prof. Miodek uważa, że w istocie to była reprezentacja Polski z Edwardem Szymkowiakiem w bramce. Temu bramkarzowi zarzucano, że był słaby na przedpolu, ale językoznawca utrzymuje, że dla niego tu numer jeden między słupkami w drużynie biało-czerwonych w ogóle w całych dziejach naszego futbolu.
Serdeczność Pelego wobec polskiego bramkarza
Profesor dobrze pamięta, że Pele strzelił dwa gole, ale Szymkowiak utrudniał mu zadanie, kilkakrotnie efektownie interweniując. Raz wybił piłkę z okienka na róg, a Pele wtedy podbiegł do niego. Był pełen uznania dla Polaka, Brazylijczyk parę razy poklepał po plecach naszego świetnego bramkarza.
Mecz zakończył się wygraną Santosu 5:2, ale dla Jana Miodka, wybitnego językoznawcy, popularyzatora wiedzy o mowie ojczystej, to były przeżycia, o których nigdy nie zapomni. Wspominał tamte chwile z rozrzewnieniem.
Mecz rozgrywany na Stadionie Śląskim obejrzało grubo ponad 100 tysięcy kibiców, mówi się o 130 tys fanów złaknionych futbolowego artyzmu. Nie zawiedli się, to jeden z magicznych meczów.
