Niespełna pół roku po dramatycznym upadku w Planicy Daniel-Andre Tande wraca do rywalizacji na skoczni. Mistrz świata w lotach narciarskich z 2018 roku znalazł się w składzie reprezentacji Norwegii na zawody z cyklu Letniego Pucharu Kontynentalnego w Oslo. Zawody odbędą się w najbliższy weekend.
– Oslo to najlepsze miejsce na powrót. Nie mogę się już doczekać – powiedział 27-letni skoczek z Narviku.
– To był długi i czasochłonny powrót Daniela po paskudnym upadku w Planicy. Cieszy fakt, że jest gotowy do ponownego startu. Nie jest to rozgrzewka, stać go na wygraną – uważa szkoleniowiec Norewgów.
Do wypadku Tandego doszło 25 marca na mamuciej skoczni w Planicy. Skoczek zaraz po wyjściu z progu stracił równowagę w locie i z olbrzymią siłą uderzył w zeskok. Do karetki trafił nieprzytomny, a po ustabilizowaniu, śmigłowcem został przetransportowany do szpitala w Lublanie. Badania wykazały złamany obojczyk i przebite płuco.
Tande to jeden z czołowych skoczków narciarskich ostatnich lat. W drużynie został mistrzem olimpijskim w Pjongczangu. Indywidualnie był wicemistrzem świata w 2017 roku w Lahti, a rok później w Oberstdorfie zdobył tytuł mistrza świata w lotach. Dwukrotnie zajął trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Skoki narciarskie są bardzo niebezpieczną dyscypliną sportową. Zawodnicy często ryzykują swoje zdrowie, szczególnie gdy na skoczni panują złe warunki atmosferyczne.
Przykładem jest jeden z najbardziej dramatycznych upadków w historii skoków Czecha Jana Mazocha w Zakopanem. Skoczek przeżył koszmar, przez który jego kariera legła w gruzach. Próbował wrócić, ale nie był już sobą na skoczni.
W styczniu 2007 roku podczas indywidualnego konkursu Pucharu Świata w Zakopanem 22-letniemu wtedy Mazochowi nienaturalnie opadły narty, runął na ziemi i bezwładnie stoczył się po śniegu. Stan Mazocha od początku był krytyczny. Później skoczek został przetransportowany do uniwersyteckiej kliniki w Krakowie. Lekarze ze względu na obrzęk mózgu utrzymywali go w stanie śpiączki farmakologicznej. Po kilku dniach najgorsze minęło, Czech został wybudzony i opuścił szpital. Próbował potem wrócić na skocznie.
– Czułem strach, zwątpienie i w pewnym momencie zdałem sobie sprawę, że nie mogę uprawiać tego pięknego sportu. We wrześniu 2008 ogłosiłem zakończenie kariery – opowiada Mazoch. – Po tym wszystkim zrozumiałem, że w życiu człowieka pewne rzeczy czasem nie dzieją się bez powodu. Niczego nie żałuję, stało się i tyle. Nadal odczuwam skutki upadku: boli mnie głowa, mam gorszą koordynację ruchową, szybciej dopada mnie zmęczenie, ale da się z tym żyć. Regularnie przechodzę badania rezonansem magnetycznym. Jestem pod dobrą opieką lekarzy – dodaje.