Legia Warszawa skorzystała z opcji transferu definitywnego Rubena Vinagre ze Sportingu CP. Jeden z najlepszych zawodników PKO Bank Polski Ekstraklasy w rundzie jesiennej związał się z klubem kontraktem obowiązującym do czerwca 2028 roku.
Portugalczyk kosztował Legię 2,3 mln euro – to rekord Ekstraklasy.
Legia Warszawa skorzystała z opcji transferu definitywnego Rubena Vinagre ze Sportingu CP. Jeden z najlepszych zawodników PKO Bank Polski Ekstraklasy w rundzie jesiennej związał się z klubem kontraktem obowiązującym do czerwca 2028 roku. 25-letni Ruben Vinagre trafił do Legii w lipcu ubiegłego roku. Do tej pory zagrał w 28 meczach, w których zanotował 9 asyst – najwięcej w zespole. Vinagre jest również najczęściej dośrodkowującym zawodnikiem PKO Bank Polski Ekstraklasy oraz ma najwyższą skuteczność dryblingu. – Jestem bardzo szczęśliwy, ponieważ czuję się świetnie od momentu, kiedy dołączyłem do Legii. Zarząd jest pewny moich umiejętności i tego, co dotychczas pokazałem. Chcę dać Legii jeszcze więcej – to dopiero początek. Uwielbiam presję. Myślę, że dlatego tak dobrze tu pasuję – wśród kibiców, zarządu i pracowników. Walczymy o wszystko i ja też będę robić wszystko, żeby pomóc moim kolegom z drużyny i całemu klubowi osiągnąć nasze cele – mówi Ruben Vinagre. – Transfer definitywny Rubena Vinagre traktujemy jako kolejny krok w rozwoju sportowym Legii Warszawa. Inwestycje w drużynę są priorytetem dla klubu i cieszymy się, że dziś możemy przekazać kibicom tę pozytywną wiadomość. Dzięki dobrej sytuacji finansowej wypracowanej w ostatnich latach, grze w europejskich pucharach, wysokiej frekwencji oraz systematycznie rozwijanej działalności komercyjnej przeprowadziliśmy najwyższy transfer w historii polskiego futbolu. W opinii wielu ekspertów Ruben prezentuje wysoką jakość piłkarską, ambicje i profesjonalizm – cechy, którymi powinien się wyróżniać piłkarz Legii. Na takich wartościach chcemy budować zespół. Portugalczyk jest też przykładem, że nasz klub może pozyskiwać zawodników w najlepszym piłkarsko wieku z dobrym CV i zagwarantować standardy na takim samym poziomie, jakie są w najlepszych europejskich ligach – mówi wiceprezes zarządzający Legii Warszawa Marcin Herra. Vinagre to były młodzieżowy reprezentant Portugalii, mistrz Europy U17 z 2016 i U19 z 2018 roku. W europejskich pucharach rozegrał ponad 50 meczów. Z Wolverhampton Wanderers osiągnął ćwierćfinał Ligi Europy UEFA. Ze Sportingiem CP i Olympiakosem grał w fazie grupowej Ligi Mistrzów UEFA. W Legii Warszawa Vinagre występuje z numerem 19.A tak politykę transferową skomentował trener Legii:
– Z jednej strony nie przywykłem komentować piłkarzy, którzy jeszcze nie podpisali kontraktu. Pozwolę sobie jednak tym razem na trochę dłuższy komentarz, ze względu na tło i trudność decyzji. Jestem trenerem, który w pierwszej kolejności patrzy na to, co ma u siebie. Chcę zadbać o ludzi, których mam w składzie. Piłka nożna to jednak sport zespołowy, najważniejsza jest drużyna. Tło decyzji z Vladanem – wziąłem w poniedziałek po południu telefon, dzwonię do Vladana: „Vladan nie bronisz tam, chcesz do Legii?” Chcę. Daj numer do agenta. Agent, ile to kosztuje? Tyle? Nie stać nas. Sporting pomoże? Pomoże, no to okej. Nie trzeba go przedstawiać, on to zrobi na boisku. Nie powiem za dużo co do przyszłości innych bramkarz. Rozmawiałem z Kobim i Tobim. Jestem po rozmowie z jednym i drugim. Zobaczymy, co wydarzy się w najbliższych dniach. Dopuszczam dla ich dobra, aby jeden poszedł na wypożyczenie bronić, a drugi zostanie walczyć o pozycję numer jeden.
– Ole Saeter – możecie go skreślić. Pisało się dużo, ale ten piłkarz nie był nas nawet blisko. Chociaż to ciekawy zawodnik, lubię takie mocne charaktery. Wiem, że klub dołoży wszelkiego wysiłku, aby znaleźć i doprowadzić do sprowadzenia napastnika. Myślę, że w tej chwili pion sportowy, zarząd i sztab pierwszej drużyny, są w to mocno zaangażowani. Chcemy, aby piłkarz, który był obiecany kibicom, znalazł się w Warszawie. Ja teraz będę liczył na to, kogo mam w kadrze. Szykujemy się do meczu z Piastem.
– Najbliżej Legii jest napastnik, którego nazwisko nie padło w przestrzeni medialnej.
– Rozmawiałem z Wojtkiem Urbańskim. Jestem człowiekiem i trenerem, który w karierze Wojtka wniósł sporo. Wystarczy spojrzeć na to, że Urbi pierwszy mecz po okresie przygotowawczym zaczął w podstawowej jedenastce. Po kontuzji kostki był jednym z graczy, którzy grali regularnie. Wojtek cały czas się rozwija. Urbi nie czuje się poszkodowany. Czuje, że się rozwija i wie, że musi to pokazywać na boisku. Wie, że ma moje zaufanie. To nie jest tak, że ci ludzie konkurują bezpośrednio ze sobą. Dam przykład. Luquinhas jest kontuzjowany, to będzie jeszcze chwilę trwało. Ryoya Morishita nie może zagrać w pierwszym meczu w pucharach. Jeżeli Wahan nie zostanie zgłoszony, to zostajemy w pierwszym meczu z Chodim i Szczepanem, bez opcji na ławce. Dodatkowo Kacper jest zagrożony. Może się okazać, że Mori wraca, a wypada nam wspomniany Kacper Chodyna. Wybór jest dużo szerszy niż człowiek do człowieka. Urbi zasługuje, aby być w tej kadrze. Gdyby to zależało ode mnie, to znalazłbym dla niego miejsce. Pytanie, czy te zasady są dobre. Czy one pomagają drużynie. Wielu piłkarzy od nas odeszło, mamy miejsca, a nie możemy kogoś zgłosić. Pytanie, czy te przypisy ułatwiają, czy utrudniają decyzje. Nic z tym nie zrobimy. Jest jak jest, musimy się do tego dostosować.
– Potencjalnie my mamy w kadrze bramkarzy mogących bronić w Legii. W piłce myślenie życzeniowe nie przyniesie wyniku sportowego. Są nazwiska na kartkach, ale realna wartość piłkarzy na boisku – w każdym momencie – może się różnić. Chce podkreślić, że moje działania nie działy się bez wiedzy bramkarzy, których mamy. Poinformowałem ich zanim zacząłem coś robić. Ta decyzja nie została spowodowana jednym błędem, a rzeczami, które widzę od paru miesięcy. Kacper Tobiasz przestał grać po kontuzji palca. Potrzebuje czasu, aby wrócił do najlepszej wersji siebie. Musimy spowodować, aby wrócił do swojej najlepszej wersji, ale jednocześnie muszę pamiętać, że Legia ma wygrywać mecze. Dla niektórych moja decyzja może być zła, dla niektórych dobra. Trener musi podejmować trudne decyzje. Dla mnie to było osobiście bardzo trudne, ale jednocześnie potrzebne. Ta decyzja była ważniejsza dla nas wszystkich, a ważniejszy od nas wszystkich jest klub – Legia Warszawa.
– Nie mam obaw przed meczem. Mamy tydzień pracy, aby wejść w mecz właśnie bez wspomnianych obaw. W przypadku Rubena – każdy dzień zbliża go do najlepszej wersji siebie. Każdego dnia robi wszystko, aby pomóc drużynie. Wszyscy w departamencie medycznym mu pomogą. On jest wyleczony, ale potrzebuje treningu, czasu meczowego, czasu spędzonego na boisku. W trakcie okresu przygotowawczego, przez kontuzję z zeszłej rundy, on tego czasu nie ma. Wiedzieliśmy, że Ruben się leczy. Doprowadziliśmy go do pierwszego meczu, aby pomógł nam na tyle, na ile może. Dodatkowo wypadł nam Patryk Kun. W czasie przerwy na lewej obronie grał Morishita, ale też Steve Kapuadi. To zupełnie inny typ zawodników. Wiemy, że Piast jest mocny przy stałych fragmentach, ale będziemy na to gotowi. Ja lubię mieć dostępną całą kadrę. Na chwilę obecną nie trenuje z nami jedynie Luquinhas. Wierzę w to, że będziemy mieli rozwiązanie na lewą obronę.
– To będzie zupełnie inny mecz niż sparing w Hiszpanii. To spotkanie o punkty. Tamten sprawdzian był dla nas bardzo wartościowy, dla niektórych naszych młodych graczy. Oni utwierdzili mnie w przekonaniu, że zabranie ich na obóz była świetną decyzją. Opłacało się oglądać ich w drugich drużynach, czy rozgrywkach CLJ. To było ważne spotkanie z dwóch stron. Teraz jednak mówimy o grze ligowej, bardziej skonsolidowanej. Nie testujemy rozwiązań, tylko gramy o ligowe punkty. Wydaje mi się, że to bardziej sentymentalny mecz dla trenera Vukovicia, ze względu na to, co on zrobił dla Legii i co Legia dla niego. Bardzo szanuję tego szkoleniowca. Jestem pewny, że poziom będzie wysoki. Cechy wolicjonalne, stałe fragmenty w obronie i ataku, wiele pojedynków. Piast nie stracił żadnego gola ze stałych fragmentów gry u siebie, nie licząc karnych. Chcemy dokonać tej sztuki i zdobyć bramkę w ten sposób. Mocno na to postawiliśmy. Wiemy, że będziemy dobrze przygotowani, ale jednocześnie zdaję sobie sprawę, że rywal będzie gotowy.
– Claude nie wyszedł jako skrzydłowy. To nie do końca tak wyglądało. Uważam, że nasz plan grając w dziesięciu mógłby się okazać skuteczny. Mogliśmy wygrać ten mecz. W trakcie okresu przygotowawczego dotknęliśmy temat gry 10 na 11. Dzięki jakości i poświęceniu piłkarzy byliśmy blisko. Claude często znajdował się w szerokiej pozycji, ale to nie było do końca jego zadanie. Wpuściłem w przerwie Rubena, który jest zawodnikiem wertykalnym. Może grać w środku i na bokach. Claude mógłby wówczas grać bardziej w środku. Nasze dynamiczne ataki związane były z półprzestrzeniami i grą w centrum. Gra jednego mniej utrudniła nam dominację w środkowej strefie, ale momentami dobrze radziliśmy sobie w tej strefie. Wiem, że w przestrzeni medialnej każdy ma swoją łatkę, pierwsze wrażenie. Claude ma swoją łatkę, którą może zmienić tylko dobrą grą. Ma za sobą bardzo dobry okres przygotowawczy. Momentami był kluczowym graczem właśnie w tym okresie. Jako trener oceniam stan faktyczny każdego piłkarza, a nie to, jak prezentował się w przeszłości. Każdy z was zna Mateusza Szczepaniaka. Ja wziąłem go z CLJ-ki i drugiej drużyny. Najpierw z nami trenował, dostawał szanse, został włączony do kadry, strzelił gola. Jeżeli ja bym w niego nie uwierzył, to nikt by o nim nie słyszał. Rola trenera nie kończy się jedynie na wysyłaniu piłkarzy do grania. Gra w Legii nie wynika tylko ze starania się. Do tego musisz dołożyć jakość. Jeżeli nie widzisz jakości treningowej, to nie będziesz grał. I to dotyczy każdego. W ten sposób piłkarz może być najlepszą wersją siebie.
– To nie jest tak, że my wymyślimy nową taktykę na każdy mecz. Są dwa obszary, gdzie możemy dokonać zmian. Drużyna musi się zgrać, mieć automatyzmy. Ja nie wierzę w schematy, wierzę właśnie w automatyzmy. Piłkarze muszą czuć się w swoich strefach, swoich mini grupach, swoich sektorach. Przygotowując się do meczu nie możemy mocno odbiegać od naszych zasad i charakterystyki graczy, których posiadamy. Są dwa obszary w ofensywie, którymi możemy zaskoczyć rywali. Jeden jest strukturalny – zmiana struktury ataku w różnych wysokościach; pod pressingiem, w budowie średniej, w ostatniej tercji. Zmienić strukturę ataku po to, aby w danych strefach, momentach, mieć przewagę. A druga rzecz to nakreślenie przestrzeni danego rywala, które zazwyczaj się otwierają, aby nasz model gry mógł to wykorzystać. Prosta sytaucja. W meczu z Koroną spodziewaliśmy się, że linia obrony Korony będzie grała nisko. Gdy gra w średnim bloku, to mocno skupia się przed sobą. Mając dwie ósemki, które mogą skupiać na sobie uwagę stoperów i Marca Guala dobrze czującego się między liniami, ósemka z diagonalności idąc w przestrzeń może nie być kontrolowana. Mamy sytuację na 1:0, Kapuadi po rotacji z Pankovem gra piłkę w przestrzeń do Urbiego. Złamanie do środka i dobra sytuacja dla nas. Tym razem jest podobnie. Pracujemy podobnie w każdym mikrocyklu. Zwracamy uwagę na przestrzeniach i na tym, gdzie możemy mieć przewagę. Nie robimy jednak rewolucji, bo to sprawiłoby, aby zawodnicy nie czuli się zbyt komfortowo w swoich rolach.
– Należę do tych, którzy będą walczyć, dopóki to będzie możliwe. Wiem, że ta drużyna też będzie to robiła. Nigdy puchary nie były przed Ekstraklasą. W lidze nie jesteśmy na miejscu, na którym chcielibyśmy być. Będę pracował ciężko, aby ludzie dookoła mnie pracowali jeszcze ciężej. Nie chcę, aby ludzie zamartwiali się tym, czego nie osiągniemy. Chciałbym, żeby realnie wierzyli w sukces. Skupiamy się na tym, co tu i teraz – zakończył Goncalo Feio.
