Tragiczna historia Jeleny Muchiny – radzieckiej akrobatki, która lata katorżniczej pracy, fizycznego i psychicznego znęcania się psychopatycznego trenera, przypłaciła ciężką kontuzją i paraliżem. Po dramatycznym wypadku na treningu, który przykuł ją na resztę życia do łóżka Muchina powiedziała: „dzięki Bogu, nie muszę jechać na igrzyska”.
Dzieciństwo Jeleny nie było szczęśliwe. Jej matka zginęła w pożarze, ojciec-alkoholik nie utrzymywał z córką kontaktów. Muchiną zajmowała się babka. Na poważnie zaczęła rywalizację gimnastyczną dopiero w wieku 15 lat.
Jelena Muchina do sekcji gimnastycznej w ZSRR została przyjęta, bo na tę dyscyplinę sowieckie władze chciały stawiać po sukcesach innych nacji na arenie międzynarodowej. Nie była wybitnie uzdolniona, ale uparta. W sporcie widziała szansę na wyrwanie z przygnębiających szarością moskiewskich przedmieść.
Jej trenerem został Michaiła Klimenko, który wcześniej pracował wyłącznie z mężczyznami. Dla Klimenki liczył się tylko cel, nie miały znaczenia środki. W pracy z podopiecznymi był surowy i nie znosił sprzeciwu.
Wówczas w akrobatyce świat zachwycał się Rumunką Nadią Comaneci, która wygrała w ćwiczeniach na poręczach, równoważni i wieloboju podczas Igrzysk w Montrealu, nie miała sobie równych na mistrzostwach Europy. Programy żeńskie w tamtym czasie nie były zbyt ryzykowne. Klimenko postanowił to zmienić. Z Muchiną trenował cały czas. Im bardziej ryzykownie, tym większa była szansa na sukces podopiecznej. Taktyka ta się opłaciła. Muchina zdobyła pierwsze złote medale na mistrzostwach Europy, a w 1978 roku była objawieniem mistrzostw świata w Strasburgu (pięć medali, w tym trzy złote).
Brakowało tylko złota olimpijskiego. ćwiczyła dalej podo okiem psychopatycznego trenera. Do „Korbut flip” (salta do tyłu wykonywanego na asymetrycznych poręczach), dorzuciła „Muchina flip”, czyli pełny skręt przy podwójnym salcie do tyłu z poziomu podłogi. U Klimenki nie było słowa „niebezpieczne”, tak jak nie było buntu. Jelena Muchina podporządkowała mu każdy aspekt życia. Nie jadła, kiedy mówił, że przytyła, ćwiczyła mimo mikrourazów i poważnych kontuzji (nawet założonego gipsu), nie miała życia prywatnego, trenowała do utraty tchu. Po latach wspominała, że nie mogła nawet napić się bez jego zgody.
– Przyzwyczaiłam się do krzywdzenia siebie. Tak często mówiłam sobie, że nie chcę, boję się, nie mogę jeść, nie wolno mi pić, że w pierwszych latach po kontuzji, kiedy wszystko, co mogłam zrobić, to leżeć, wydawało mi się dziwne, że nic nie jest ode mnie wymagane. Tak bardzo potrzebowałam uczucia posiadania kontroli, że zaczęłam głodować bez żadnego powodu. Torturowałam się z przyzwyczajenia – zdradziła w jednym z wywiadów Muchina.
Trener kazał jej trenować nawet w gipsie. Ćwiczyła głównie niebezpieczne „salto Thomasa”, które nie jest już dozwolone. Tragedia wydarzyła się, gdy niedostatecznie je dokręciła. Lądując na brodzie, uszkodziła rdzeń kręgowy, efektem czego był czterokończynowy paraliż.
– To wydarzyło się 3 lipca, na treningu w Mińskim Pałacu Sportu. Mój trener Michaił Klimenko wyjechał na kilka dni i zostałam z trenerami reprezentacji – praktycznie sama. Z perspektywy czasu widzę, że kontuzja była nieunikniona. Wyścig trwał bo zbliżały się igrzyska olimpijskie. Lekarze? Nie byli po to, by służyć zdrowiu zawodników, ale, by ci mogli uprawiać sport – powiedziała po latach Muchina.
Właśnie po tym upadku Muchina miała podziękować Bogu za to, że nie musi brać udziału w Igrzyskach. Powiedziała: „dzięki Bogu coś mi się stało, wreszcie zostawią mnie w spokoju”.
Zamiast gwiazdy, był wstyd. Kontuzja Muchiny pokazała słabość Związku Radzieckiego i wady jego programu. Dlatego początkowo uraz Muchiny przedstawiano jako błahy. Kiedy pytania dziennikarzy narastały, zaczęto publicznie mówić o tym, że uraz gimnastyczki najprawdopodobniej wykluczy ją ze startu na igrzyskach olimpijskich. Podkreślano, że bez zgody trenera wykonywała bardzo trudne figury gimnastyczne. Mówiono, że spadła z równoważni, że sama sobie jest winna. Co więcej, po upadku miała wstać i ćwiczyć dalej, co ponoć przyczyniło się do pogłębienia urazu.
Potem przez kolejne sześć lat ukrywano, że została sparaliżowana. Ostatecznie otrzymała Order Lenina oraz Srebrny Medal Orderu Olimpijskiego. Jelena spędziła kolejne 26 lat w swoim pokoju pod opieką niestrudzonej babci.
Nie udzielała się publicznie, żyła w cieniu wielkiego sportu. Pozostało po niej kilka filmów dokumentalnych i kilka wywiadów. Przykuta do łóżka zmarła w wieku 46 lat, 22 grudnia 2006 roku.