W sobotę, 19 marca o godz. 17:30 koszykarze Legii Warszawa zmierzą się na wyjeździe z Anwilem Włocławek. Spotkanie w ramach XXVI kolejki Energa Basket Ligi zapowiada się bardzo emocjonująco, gdyż obie ekipy walczą o jak najwyższe miejsce przed zbliżającą się fazą play-off.
W środę legioniści zakończyli przygodę w europejskich pucharach. Ta, choć była bardzo udana, na pewno pozostawiła spory niedosyt, bo stołeczni gracze byli o krok od rywalizacji w półfinale. Teraz, by znów za rok mieć możliwość gry na arenie międzynarodowej, muszą powalczyć o jak najlepsze miejsce w Energa Basket Lidze. W sobotę podopiecznych Wojciecha Kamińskiego czeka trudny, wyjazdowy mecz z Anwilem Włocławek, który aktualnie zajmuje trzecie miejsce w ligowej tabeli. Zespół prowadzony przez Przemysława Frasunkiewicza ma bilans 17-8 i na swoim koncie o dwie porażki mniej od Legii. Po słabszym okresie, kiedy przegrali cztery kolejne mecze ligowe – z Arką, Czarnymi, Kingiem i MKS-em Dąbrowa, w ostatnich dwóch meczach włocławianie z trudem, ale wywalczyli komplet punktów. Najpierw wygrali w Trójmieście z Treflem 89:82, a w ostatni poniedziałek zwyciężyli po dogrywce ze Spójnią. Anwil w czwartej kwarcie odrobił straty do zespołu ze Stargardu, choć tuż przed końcową syreną to stargardzianie mieli dwie piłki meczowe. W doliczonym czasie przewaga gospodarzy była już wyraźna.
Anwil na pewno przed sobotnim meczem będzie bardziej wypoczęty. Legioniści dopiero w czwartek wieczorem dotarli do Warszawy po rewanżowym meczu z Unahotels Reggio Emilia. We Włoszech stołeczny zespół zdołał odrobić trzypunktową stratę z pierwszego meczu, a popełniając o jeden błąd mniej, można było zapewnić sobie awans do półfinału jeszcze w regulaminowym czasie. Zieloni Kanonierzy do Włocławka udadzą się w dniu meczu – piątkowy trening odbędą na swoim terenie, nie zaś w hali Mistrzów.
Najlepszym strzelcem zespołu z Włocławka jest Jonah Mathews, zdobywający 19,3 pkt. na mecz, który również lubi dzielić się piłką (śr. 3,9 asysty). Niezwykle ważną postacią w rotacji jest również waleczny i silny Kyndall Dykes, który w Anwilu gra kolejny sezon. W obecnych rozgrywkach notuje średnio 14,4 pkt. na mecz i coraz rzadziej decyduje się na rzuty z dystansu (tylko 9/45, co daje 20 procent skuteczności za 3). Za prowadzenie gry odpowiada w dużej mierze Kamil Łączyński, który potrafi zdobywać punkty dla zespołu, ale zdecydowanie bardziej woli dzielić się piłką, czego efektem średnia 5,9 asysty na mecz oraz 1,8 przechwytu. Bardzo mocni włocławianie są w strefie podkoszowej, gdzie mają do dyspozycji m.in. Luke’a Petraska (śr. 13,1 pkt. i 5,3 zbiórki), Zigę Dimca (śr. 10,2 pkt., 5,2 zbiórki), Jamesa Bella (śr. 12,1 pkt., 5,6 zbiórki) oraz Szymona Szewczyka (39% za 3).
Anwil jest niezwykle groźny na własnym parkiecie, gdzie wygrał 10 z 13 rozgrywanych meczów. Pokonali w swojej hali m.in. Zastal, jak i Stal Ostrów, a przegrali z Czarnymi, Kingiem i Arką. Legia wygrała dwa ostatnie mecze z Anwilem, ale obie wygrane miały miejsce w hali na Bemowie. W tym sezonie legioniści zwyciężyli w połowie listopada, po niezwykle zaciętym spotkaniu, 74:73. Na pierwszą wygraną w hali Mistrzów na poziomie ekstraklasy wciąż czekają warszawscy kibice, którzy liczą, że przełamanie tej passy uda się zrealizować w najbliższą sobotę, podobnie jak to miało miejsce przy okazji meczu we Wrocławiu, gdzie „Zieloni Kanonierzy” wygrali po raz pierwszy na najwyższym szczeblu rozgrywkowym od 40 lat.
W wyjazdowym meczu ze Śląskiem warszawianie pokazali swoje najlepsze oblicze – walka na całym parkiecie, skuteczność w ataku i niewiele błędów. Nie ma obaw o odpowiednią motywację przed meczem z takim zespołem jak Anwil. Największą niewiadomą pozostaje kwestia regeneracji, ale o to zadbają najlepiej jak mogą fizjoterapeuci i trenerzy przygotowania motorycznego warszawskiego zespołu.
Kibiców z pewnością interesować będzie rywalizacja dwóch doświadczonych rozgrywających – Łukasza Koszarka i Kamila Łączyńskiego. Jesienią górą był „Koszar”, który poprowadził Legię do wygranej, zdobywając 16 punktów (6/11 z gry) i notując 6 asyst. Z kolei „Łączka” w tamtym meczu zaliczył 10 asyst i 4 przechwyty i pomimo słabej skuteczności (1/6 z gry), zaliczył bardzo dobry bilans (+8 w ciągu 33 minut). Ostatecznie nie przełożyło się to na wygraną jego drużyny. To właśnie po tamtym meczu trener Frasunkiewicz powiedział, że Łukasz Koszarek wybiera sobie mecze, w których musi dać z siebie znacznie więcej i „pociągnąć” drużynę do wygranej.
Jak będzie tym razem? Przekonamy się już w sobotę. Początek spotkania o godzinie 17:30. W sprzedaży pozostały ostatnie bilety, więc możemy spodziewać się kompletu publiczności na trybunach. Bezpośrednią transmisję przeprowadzi Polsat Sport Extra.
Sprawdź GIGA SPORT!
