„Poza boiskiem nigdy nikomu nie podarował minuty swojego drogocennego czasu, a z kieszeni nigdy nie wypadła mu nawet najdrobniejsza moneta. Ale ci, którzy mieli szczęście go oglądać, dostali wiele podarków rzadkiej urody – chwil godnych uwiecznienia, które pozwalają nam wierzyć w nieśmiertelność” – pisał o Pele nieżyjący już słynny urugwajski pisarz i będący autorytetem latynoamerykańskiej lewicy intelektualista – Eduardo Galeano.
Galeano – lakoniczność i trafność wywodu
Może nikt nie potrafił tak lakonicznie, a zarazem w sposób tak sugestywny i złożony przedstawić fenomenu Pelego. Galeano umiał tworzyć piękne frazy i zgłębiać istotę geniuszu. Cudownie pisał też o tysięcznym golu Pelego. Zacytujmy ten fragment książki „Futbol w słońcu i w cieniu”, którą kilka miesięcy temu jedno z wydawnictw wznowiło w Polsce:
Gol jak wyznanie wiary
„W 1969 na Maracanie spotkały się drużyny Santosu i Vasco da Gama. Pele pokonał całe boisko, mijając i zwodząc rywali, jakby unosił się nad murawą, a kiedy miał już wpaść z piłką do bramki, został podcięty. Arbiter odgwizdał karnego. Pele nie chciał go egzekwować. Ale 100 tysięcy kibiców go do tego zmusiło. Brazylijczyk strzelił na Maracanie mnóstwo goli. Takich jak niesamowite trafienie z 1961, kiedy to ograł siedmiu przeciwników, razem z bramkarzem. Ale ten karny był czymś zupełnie innym – ludzie czuli, że jest jak wyznanie wiary. I dlatego najbardziej hałaśliwy z narodów zamarł w oczekiwaniu. Ucichł zgiełk i rozmowy, wszyscy wstrzymali oddech, zapadła cisza jak makiem zasiał. Pele i bramkarz Andrada stanęli naprzeciwko siebie. Andrada zdołał sięgnąć piłki, ale ta i tak wylądowała w siatce. Był to tysięczny gol Pelego w karierze. Żaden inny piłkarz nie mógł pochwalić się podobnym wyczynem. Wówczas publika się przebudziła, kibice zaczęli skakać i cieszyć się jak dzieci, rozświetlając noc”.
Brazylia znowu go pokochała
Ten sugestywny, mający w sobie jakąś magię i magnetyzm opis, pokazuje jedno: ile może znaczyć jeden gol. Pele był często krytykowany przez rodaków, którzy mieli mu za złe, że nie utożsamiał się z biednymi po zakończeniu kariery. Romario powiedział swego czasu, że Pele jest poetą, gdy milczy. Ale gdy zachorował, Brazylia znowu się z nim pojednała. W końcu był bogiem futbolu. Szkoda, że los tym razem okazał się dla niego okrutny.
Eduardo Galeano z właściwym sobie patosem, typowym dla Latynosów, umiał pisać o pięknie, jakie uosabiał Pele, którego żegna teraz cały świat piłki nożnej. Odszedł kolejny z wielkich, może spotka się teraz z Diego Maradoną.
GIGA Sport wciąż w sprzedaży!!!
