Często przy okazji rozważań o reprezentacji Francji zwracamy uwagę na liczbę graczy z rodzin imigranckich. Migracje na świecie trwają od wielu lat. A kiedyś to także Polacy często opuszczali swoją ojczyznę, by znaleźć dogodne miejsce do życia i pracy w kraju położonym nad Sekwaną i Loarą. Traf chciał, że dziś obchodzona jest Barbórka, a Polska gra z Francją. W związku z tym popatrzmy na futbol przez pryzmat… górnictwa.
Początek emigracji po wojnie
Polacy emigrowali do Francji w dużej liczbie po I wojnie światowej. Szacuje się, że obywateli naszej ojczyzny, którzy udali się wówczas do tego kraju, było aż 700 tysięcy. Do dziś pozostało ich tam około pół miliona.
Umowa zawarta między rządami była kluczowa
Stało się to możliwe, ponieważ we wrześniu 1919 roku francuski rząd podpisał z właśnie powstałym polskim rządem umowę, która umożliwiła legalną pracę ściąganym do Francji w naprawdę dużej liczbie górnikom. Sprowadzano ich do północno-wschodniej części kraju, będącej zagłębiem górnictwa.
1/5 emigrantów we Francji byli Polacy
Zachodny podaje w swojej książce, że na początku trzeciej dekady XX wieku wedle szacunków piątą część wszystkich emigrantów przebywających we Francji stanowili Polacy. A zatem ten napływ naszych rodaków był ogromny. Francuzi długo korzystali z piłkarzy znad Wisły. A emigranci z naszego kraju chcieli spełniać się w futbolu, wychodząc z założenia, że piłka nożna to świetny sposób na asymilację w społeczeństwie francuskim.
Polscy przybysze we francuskiej kadrze już w 1938r.
I w związku z tym w finałach mistrzostw świata w piłce nożnej, które rozgrywano w 1938 roku, we francuskiej kadrze grało dwóch piłkarzy o polskich korzeniach: mowa o Ignace Kowalczyku i Martinie Povolnym. Warto jeszcze wspomnieć o finale Pucharu Francji z 1949 roku, gdy doszło do starcia Lens z Lille. Wtedy bowiem w rywalizacji uczestniczyło aż dziewięciu imigrantów bądź dzieci imigrantów z Polski.
Udogodnienie dla Polaków
Obecność graczy polskiego pochodzenia we francuskiej piłce była tak znaczna, że swego czasu nasi rodacy otrzymali pewne udogodnienie. Mianowicie mieli swój związek, a nawet reprezentację.
Chętnie goszczono też polskie kluby we Francji, niejako w ramach podziękowania za to, że Polacy dostarczyli Francuzom tylu znakomitych futbolistów. Te wyprawy odbywały się pod nadzorem świetnego organizatora, menedżera – Juliusza Ukraińczyka – Żyda, który pochodził z Łodzi.

Francuzi zawdzięczają Polsce posiadanie zdobywcy Złotej Piłki
Polacy tak zasłużyli się dla tamtejszego futbolu, że Francja zawdzięcza naszemu krajowi laureata Złotej Piłki. „Kopa”, bo o nim mowa, przyszedł na świat we Francji, z tym że nie był rdzennym Francuzem, gdyż rodzice z Polski znaleźli się w tym kraju w 1919 roku. Gdy dorastał, nie stronił od polskiej kultury i języka. Ba, w domu mówiło się po polsku, więc oswajał się z ojczystą mową rodziców.
Aby ułatwić Francuzom wymowę, mówiono nie o Kopaczewskim (to nazwisko od razu musiało kojarzyć się z Polską), bo poprawna artykulacja przysparzała w tym przypadku mnóstwo trudności. Stąd ów Kopa, o którym każdy szanujący się kibic musiał słyszeć. Możemy być zeń dumni.
Szyb przeraził Kopę
Futbol być może uratował Kopie życie. W książce „Futbol – historie prawdziwe” autorstwa Tomasza Wołka czytamy, że ojca Kopy wykończyła pylica – typowa choroba górników . Gdy mając 14-lat, musiał zjechać pod ziemi, bo innej pracy w okolicy nie było, przeraził się nie na żarty. W porę jego talent został dostrzeżony i oszczędzono mu tej gehenny.
Dziś Polska gra z Francją. To piękny zbieg okoliczności, że przy okazji tego meczu możemy powspominać związki polsko-francuskie, widoczne w futbolu.
Mundialowy GIGA Sport w sprzedaży!!!
Wielki poster polskiej reprezentacji i GIGA terminarz turnieju, piłki adidas prosto z Kataru i najnowsza FIFA 23!!!
Ranking gwiazd mundialu oraz największe polskie gwiazdy! Wszystko to w najnowszym GIGA Sporcie! Już w kioskach!
