Czy polski Esport stracił dawny blask? Historia gracza CSGO.

-

- Reklama -

Jeszcze kilkanaście lat temu esport w Polsce rozwijał się dynamicznie – rozgrywki w kafejkach internetowych stopniowo przeradzały się w profesjonalne ligi, a najlepsi gracze zdobywali międzynarodowe trofea. Dziś branża nadal przyciąga miliony, ale czy jej popularność w naszym kraju wciąż jest tak duża jak kiedyś? Czy złote czasy legendarnych ekip, takich jak Virtus.pro, są już za nami? O kondycji polskiego esportu rozmawialiśmy z Mateuszem „Noskiem” Nosarzewskim, byłym graczem Counter-Strike’a.

Początki esportu – od pasji do organizacji

Mateusz swoją przygodę z esportem rozpoczął jako nastolatek. – „Cała ta zajawka zaczęła się, kiedy miałem 16 lat. Tworzyliśmy drużyny, graliśmy w turniejach, a wszystko kręciło się wokół wspólnej pasji” – wspomina. Jego pierwszą drużyną była „Tajna Organizacja”, którą sam założył. Był to bardziej zespół przyjaciół niż profesjonalna formacja, ale z czasem pojawiły się bardziej ustrukturyzowane organizacje, jak Grom Clan i ZK Team, które oferowały już pierwsze benefity zawodnikom – koszulki, opłacone wyjazdy na turnieje, a nawet sponsorów, takich jak marka napojów energetycznych.

- Reklama -

W tamtych czasach brakowało infrastruktury, a nagrody były skromne. – „O jakichkolwiek pensjach w esporcie można było wtedy tylko marzyć. Może dwie-trzy drużyny w Polsce miały wypłaty” – mówi Nosarzewski. Pomimo tego, wielu graczy z wielką determinacją rywalizowało w turniejach, zarówno tych lokalnych, jak i internetowych. „Brałem udział w ponad 30 turniejach LAN-owych na żywo i setkach internetowych” – dodaje.

Złota era polskiego esportu

Przełomowym momentem dla polskiej sceny esportowej były sukcesy Pentagramu i późniejsze triumfy Virtus.pro, które na stałe wpisały Polskę na mapę gamingowego świata. Esport stał się medialny, pojawiły się transmisje, a Intel Extreme Masters w katowickim Spodku okazał się być jednym z największych turniejów na świecie.

„Mój pierwszy duży turniej, który śledziłem, to właśnie IEM Katowice 2014 – moment triumfu Virtus.pro. Wtedy esport w Polsce naprawdę eksplodował. Ludzie zaczęli zarywać noce, by oglądać mecze, a sceny na Twitchu były pełne kibiców” – wspomina Nosarzewski.

- Reklama -

To były czasy, gdy dawni gracze komputerowi zaczęli być traktowani jak prawdziwi sportowcy – podpisywali kontrakty, mieli sponsorów i dostawali pensje. „W momencie, gdy kończyłem swoją przygodę z esportem w 2020 roku, w Polsce było już kilka organizacji, które oferowały stałe wynagrodzenie – Team Kinguin, PRIDE i inne” – dodaje.

Czy esport w Polsce umiera?

Dziś sytuacja wygląda nieco inaczej. Popularność esportu nadal jest duża, ale brakuje jednejdominującej drużyny, która mogłaby na nowo rozbudzić masową ekscytację. – „Nie ma tej jednej, stałej ekipy, która by trzymała poziom przez kilka lat. Składy ciągle się zmieniają, a w pełni polskie zespoły w światowej czołówce są rzadkością” – mówi Nosarzewski.

Mimo tego, polska scena esportu wciąż żyje. Polska Liga Esportowa oraz cykliczne turnieje takie jak IEM Katowice nadal przyciągają ogromne rzesze fanów. Wg danych ARC Rynek i Opinia, aż 30% polskich fanów esportu stanowią kobiety, a główna grupa odbiorców to osoby w wieku 30-39 lat – co pokazuje, że esport dojrzewa razem ze swoimi pierwszymi fanami.

Od esportu do biznesu – czego można się nauczyć?

Mateusz Nosarzewski po zakończeniu kariery w 2020 roku postawił na biznes i otworzył sklep Żabka. Przyznaje, że esport nauczył go wielu rzeczy, które pomagają mu w codziennej pracy.

„Przede wszystkim – rola lidera” – mówi. – „W esporcie byłem IGL-em, czyli dowodziłem drużyną, planowałem taktyki i prowadziłem treningi. Teraz w biznesie te umiejętności bardzo mi pomagają – łatwiej zarządzać zespołem oraz skutecznie delegować obowiązki.”

Kolejna ważna lekcja? Pokora i determinacja: „W esporcie, podobnie jak w biznesie, są wzloty i upadki. Czasem trzeba przełknąć porażkę, przeanalizować błędy i iść dalej. To podejście bardzo pomaga, gdy prowadzisz własną firmę” – dodaje.

Esport w Polsce – co dalej?

Polski esport nie jest już w fazie euforii jak sprzed dekady, ale wciąż pozostaje silnym segmentem branży rozrywkowej. Rozwój profesjonalnych lig, coraz większa rola influencerów gamingowych i rosnące budżety sponsorów pokazują, że esport nadal ma przed sobą przyszłość.

Czy jednak doczekamy się kolejnego Virtus.pro, które rozgrzeje całą Polskę? Mateusz Nosarzewski uważa, że wszystko jest możliwe. – „Brakuje tej jednej, stabilnej drużyny, która mogłaby na nowo zbudować hype. Ale polska scena esportowa już wielokrotnie pokazywała, że potrafi się odrodzić” – podsumowuje.

- Reklama -

UDOSTĘPNIJ

GIGA SPORT

Królowie Europy! Najnowszy GIGA Sport już jest!

Lewandowski, Szczena i Yamal, czyli królowie piłkarskiej Europy. Polacy zdobyli mistrzostwo Hiszpanii grając najlepszy futbol na Starym Kontynencie. Ale to nie oni tylko Piotr...