
W niedzielę wieczorem Barcelona podejmie na Camp Nou Athletic Bilbao prowadzony przez Ernesto Valverde. Minęły prawie trzy lata od zwolnienia trenera, któremu w stolicy Katalonii zarzucano zbytni pragmatyzm. Tymczasem on zmienił się jeśli chodzi o koncepcję gry w piłkę fundamentalnie. Wziął dwuletni rozbrat z futbolem, a przed rozpoczęciem tego sezonu wrócił do Kraju Basków, by stworzyć ciekawą i efektowną drużynę.
Kult wyników w Barcelonie
Resultadismo – to było pojęcie, które przyswoili sobie kibice Barcelony już kilka lat temu, gdy trenerem ich drużyny był właśnie Ernesto Valverde. Utarło się, że ten szkoleniowiec z Estremadury nigdy nie chciał należeć do estetów i romantyków futbolu. Przedkładał wszak wynik nad styl gry, który był dla niego sprawą drugorzędną. Oczywiście te rezultaty nie były złe. Dwa razy zdobył tytuł mistrzowski, do tego dołożył Puchar Króla i Superpuchar Hiszpanii. Pracował w Barcelonie w latach 2017-20. Z jego pragmatyzmem na pewno kontrastowało też pamiętne zwycięstwo nad Realem Madryt 5:1 w 2018 roku. Wtedy hat tricka uzyskał Luis Suarez, natomiast po golu dołożyli też tacy gracze jak Philippe Coutinho i Arturo Vidal. Ale były też blamaże w Lidze Mistrzów i fatalne rewanże, remontady rywali (Roma 4:1 i 0:3 i Liverpool 3:0 i 0:4)… W końcu w Barcelonie się z nim pożegnano.
Po odejściu z Barcelony zajął się… fotografią
Valverde jest z natury spokojny i refleksyjny. Po zakończeniu pobytu w Barcelonie zrobił sobie przerwę od futbolu. I wtedy zajął się… fotografią, która jest jego pasją. Jednak, jak wiadomo, ciągnie wilka do lasu i przed tym sezonem wrócił do Bilbao. Athletic Club prowadził jako trener już w latach 2002-05 (jako początkujący, uczący się od Juppa Heynckesa), 2013-17.
Wynik wyborów mu pomógł
Valverde wziął się do pracy od pierwszego dnia w nowym klubie. A został trenerem, bo sprzyjały mu wyniki wyborów na prezesa klubu. Jon Uriate, czyli zwycięzca tej elekcji postawił na Valverde (deklarował, że dokonał takiego wyboru już podczas kampanii), natomiast kontrkandydat obecnego sternika klubu chciał powierzyć funkcję szkoleniowca Marcelo Bielsie. Ale wygrał Uriate…
Mrówka z Athletiku
Valverde jest nazywany… mrówką (po baskijsku: El Txingurri). Pracy ma rzeczywiście co nie miara, bo w klubie na stanowisku dyrektora sportowego jest wakat. Wprawdzie funkcję zastępczą dla niego pełni tzw. komisja techniczna, ale oczywistym staje się to, że trener także musi skupić się na tym, co zwykle należy do obowiązków dyrektora sportowego.
Barcelońskie elementy w Athletiku
Athletic pod wodzą Valverde zanotował najlepszy ligowy start od 66 lat. Nowy-stary trener nie był raczej ceniony, mówiąc delikatnie, w Barcelonie, ale od Barcelony się nie odciął. Świadczy o tym ustawienie, jakie wybrał, by poukładać drużynę z Kraju Basków. Otóż zdecydował się na 1-4-3-3, czyli barcelońską klasykę. Kolejna analogia to charakterystyka trzech graczy drugiej linii – jeden odpowiada za fazę obronną w pierwszej kolejności, natomiast pozostali dwaj to rozgrywający z zacięciem, by przeć do przodu. Przejdźmy zatem do nich.
Odmienieni Sancet i Muniain
Jeśli chodzi o personalia, to należy zwrócić uwagę na Oihana Sanceta. Gdy trenerem był Marcelino, ten zawodnik obsadzał często środek ataku, natomiast Valverde sprawił, że przeszedł ewolucję i stał się ofensywnym pomocnikiem. Strzelił trzy gole w dziesięciu meczach ligowych do tej pory. Przemianę można zaobserwować także w grze od wielu lat kojarzonego z Bilbao Ikera Muniaina. Zawodnik znany z kreatywności i miłości do Athletiku stał się jednym z wyróżniających się playmakerów w Hiszpanii. Wprawdzie nie widać tego w statystykach, bo w lidze ma dwa zera w rubrykach: gole i asysty, ale – jak wiadomo – to nie oddaje istoty jego gry. Kibice Athletiku zachwycają się kunsztem Muniaina. Gdy obaj wymienieni gracze, którzy zmienili swój sposób gry dzięki Valverde działają z myślą o ofensywie, o bezpieczeństwo w linii pomocy dba Mikel Vesga.
Jest moc na skrzydłach
Athletic ma też błyskotliwych skrzydłowych, to Alex Berenguer i Nico Williams. Ten pierwszy ma po 9 meczach ligowych 3 gole i asystę, natomiast młodszy z braci Williamsów w 10 występach uzyskał również 3 trafienia, ale ma za to jedną asystę więcej od swojego kolegi z drugiej flanki.
Rozkwit Nico i niezawodzący starszy brat
Nico wciąż rośnie na boisku. Wymowne, że został już powołany do reprezentacji Hiszpanii i przyczynił się do awansu La Roja do Final Four Ligi Narodów. To on ożywił grę Hiszpanów w meczu z Portugalią, a nade wszystko asystował przy decydującym golu Alvaro Moraty. Nico imponuje dryblingiem i fantazją w grze. Jego entuzjazm udziela się innym. Uprawia radosny futbol w pozytywnym sensie. Prawdopodobnie przerośnie brata jeśli chodzi o osiągnięcia w futbolu. Ale Inaki nie zasypia gruszek w popiele i nie jest wcale krytykowany, bo daje radę. Ma trzy gole i asystę po 10 meczach LaLiga. Korzysta ze swojej szybkości, szuka wolnych przestrzeni, ale też absorbuje uwagę obrońców rywali, na czym skorzystał już w tym sezonie wspomniany wcześniej Sancet. Inaki często nie potrafi zachować zimnej krwi w polu karnym, ale mimo że wciąż zdarza mu się zmarnować świetną okazję bramkową, trener docenia to, że ten doświadczony gracz Athletiku dobrze funkcjonuje w grze kombinacyjnej. Piłka mu nie przeszkadza, gdy musi uczestniczyć w wymianie podać w strefie obronnej przeciwników.
Ofensywny boczny obrońca
Skoro już jesteśmy przy walorach ofensywnych odmienionego Athletiku, to warto wspomnieć jeszcze o prawym obrońcy, Oscarze de Marcosie, który gra w tym sezonie z rozmachem. Jest zdecydowanie, wręcz nadspodziewanie proaktywny. Wyliczono, że jeśli chodzi o liczbę akcji, w której uczestniczył, to w całej lidze hiszpańskiej ustępuje tylko Javiemu Galanowi i Thierremu Correi.
W Athletiku zagra przyszły zawodnik Barcy?
Smaczkiem meczu na Camp Nou będzie z pewnością postawa Inigo Martineza. To lewonożny środkowy obrońca, który znalazł się na liście życzeń Xaviego. Gdy odejdzie Gerard Pique, właśnie Martinez ma być wzmocnieniem Barcy.
Strzelają aż miło
W tym sezonie aż cztery gole przeciwko Athletikowi straciły trzy drużyny: Cadiz, Elche, Almeria. To wiele mówi o ciągu na bramkę graczy Ernesto Valverde. To też wróży dobry mecz na Camp Nou. Były trener Barcy wraca do Katalonii już nie jako nudny pragmatyk, ale ktoś mogący dać kibicom wiele rozrywki. Kto by pomyślał?