Jedni oburzają się brakiem powołań dla Kamila Grosickiego i Sebastiana Szymańskiego, drugim brakuje w reprezentacji Polski Bartłomieja Drągowskiego, a trzeci cieszą się z szansy danej Jakubowi Świerczokowi. Na poniedziałkowej konferencji prasowej, na której Paulo Sousa ogłosił listę graczy, którzy otrzymają zaproszenie na Euro, nie brakowało kontrowersji. Nie było tak szokujących decyzji, jak te Pawła Janasa, który na mistrzostwa świata 2006 nie zabrał m.in. Jerzego Dudka, ale tematów do dyskusji nie zabraknie co najmniej do startu imprezy.
O rekordach Roberta Lewandowskiego, podaniach Piotra Zielińskiego czy twardym charakterze Kamila Glika można przeczytać niemal codziennie. Kadra Paulo Sousy kryje jednak wiele ciekawostek, o których mało kto ma pojęcie. Dla Portugalczyka przy wyborze składu nie było świętości, nie bał się pójść pod prąd. Oto pięć najciekawszych faktów dotyczących jego wybrańców!
Legia jak sprzed wojny!
Brak powołania nie tylko do kadry na Euro, ale nawet na listę rezerwowych jakiegokolwiek zawodnika Legii Warszawa to sytuacja niespotykana od bardzo dawna. W naszych dotychczasowych występach na mistrzostwach Europy w kadrze zawsze byli zawodnicy wojskowych: Michał Pazdan, Jakub Wawrzyniak, Roger Guerreiro czy Tomasz Jodłowiec. Na mistrzostwach świata sytuacja, w której selekcjoner nie zdecydowałby się na powołanie jakiegokolwiek zawodnika Legii ostatni raz miała miejsce jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Wówczas selekcjoner Józef Kałuża nie zdecydował się na powołanie do reprezentacji Polski ani jednego legionisty, przedstawicielami stolicy było dwóch zawodników Polonii Warszawa (Władysław Szczepaniak i Erwin Nyc) oraz jeden Warszawianki – Stanisław Baran.
W każdym z naszych pozostałych występów na mundialach w kadrze było od jednego (Łukasz Fabiański w 2006 roku) do nawet pięciu zawodników tego klubu – taka sytuacja miała miejsce dwukrotnie: na MŚ w 1982 i 1986 roku, a przedstawicielami wojskowych byli tacy gracze jak Paweł Janas, Marek Kusto, Stefan Majewski, Andrzej Buncol, Jacek Kazimierski, Jan Karaś, Dariusz Kubicki czy Dariusz Dziekanowski.
Również na igrzyskach olimpijskich w reprezentacji Polski prawie zawsze byli zawodnicy klubu z ulicy Łazienkowskiej. Jedyna sytuacja, kiedy kadra olimpijska była całkowicie nielegijna, miała miejsce prawie 100 lat temu! Na IO w Paryżu w 1924 biało-czerwoni wystąpili bez przedstawicieli stołecznego klubu, a swój udział w turnieju zakończyli na pierwszej rundzie, przegrywając aż 0:5 z Węgrami. Biorąc pod uwagę fakt, że na MŚ 1938 Polacy też już po pierwszym spotkaniu, przegranym 5:6 z Brazylią, musieli pakować manatki, to statystyka wygląda dla Paulo Sousy nieubłaganie. Z przymrużeniem oka: reprezentacja Polski na dużych turniejach bez legionistów przegrała 100 procent rozegranych spotkań, tracąc średnio 5,5 gola na mecz.
Czy można mówić o klątwie? Eksperci z branży bukmacherskiej w to nie wierzą. W firmie Totolotek kurs na to, że Polacy wyjdą z grupy na Euro 2020 to 1.25 i jest niższy niż kursy na awans Szwedów czy Słowaków. Analizując kursy łatwo dojdziemy do wniosku, że Hiszpanie są murowanym faworytem do wygrania grupy, a my z reprezentacją Trzech Koron powalczymy o drugie miejsce w grupie.
Wszystko o ekipie Biało-Czerwonych (a także plakat-terminarz EURO) znajdziecie w najnowszym czerwcowym GIGA Sporcie. W sprzedaży już od 28 maja!!!