Przy okazji mundialu w Katarze wielu fanów futbolu wielokrotnie zżymało się na brak odpowiedniego dopingu i atmosfery na stadionach. Mówiło się też dużo o „przebierańcach” opłacanych przez gospodarzy turnieju – Katarczyków. Ale co się okazuje? Otóż także argentyńska federacja płaci kibicom z… Argentyny. Kuriozum? Cóż, to specjalna grupa, która tchnęła nowego ducha w kadrę, w której wiedzie prym Lionel Messi.
Opłacani przez federację
Na stadionach w Katarze można zaobserwować grupę kibiców, którzy pojawili się tam, ponieważ zadbała o to argentyńska federacja – AFA. Mowa o Barras Bravas – to fanatyczni kibice, którzy zawsze potrafią zapewnić piłkarzom znad La Platy gorący, niepowtarzalny doping.
Byliśmy pełni uznania już po meczu Argentyny z Australią, gdy Leo Messi i spółka śpiewali z tymi zagorzałymi fanami po zakończeniu rywalizacji. Wielu dostrzegało w tym magię futbolu i trudno się dziwić, że zachwytom nie było końca.
„To nasz mundial” – krzyczeli po koncercie, jaki dali Leo Messi i Julian Alvarez w meczu Argentyny z Chorwacją dumni i pełni euforii kibice…
„Mężny Gang” i ambiwalencja
Barras Bravas to grupa ultras, która budzi ambiwalencję – jedni są nastawieni doń bardzo entuzjastyczni, aczkolwiek nie brakuje też osób im nieprzychylnych, wskazujących na różne incydenty, które na przestrzeni lat miały miejsce z udziałem owych ultrasów.
Wyjaśnijmy genezę pojęcia Barra Bravas. Po polsku to „Mężny Gang”, a taka nazwa wynika z tego, co działo się wiele lat temu, mianowicie od lat 20. ubiegłego stulecia. Najsłynniejszą grupę ultras ma Boca Juniors. La Doce, bo tak się nazywa, powstała w 1925 roku. Wtedy miejscowy, dzielnicowy bogacz Victoriano Caffarena sfinansował pierwszą wyprawę do Europy. Tournee było wielkim sukcesem, ale przełom nadszedł później.
Struktura i hierarchia od kilku dekad
W latach 60. i 70. zrozumiano, że fanatycznych kibiców można wykorzystać do tego, aby mieć przewagę na boisku. Wówczas właśnie owa barra zyskała jasną strukturę i zaistniała w niej hierarchia.
Trapos jako ważny element dopingu
Kluby już wtedy zaczęły pomagać zagorzałym fanom w organizowaniu wyjazdów, kupowaniu biletów czy materiałów do trapos (to dosłownie „szmaty” czy „gałgany”, przy czym w Argentynie tak określa się stadionowe flagi). Prezes Boca z lat 60. – Alberto J. Armando to prekursor w argentyńskim futbolu jeśli chodzi o finansowanie tych grup ultras.
Akty przemocy
Jednak bywało niebezpiecznie. Dzięki sporym funduszom niektórzy członkowie Barras Bravas uciekali się do przemocy. W 2008 roku mecz Boca Juniors z Huracanem musiał odbyć się na stadionie Argentinos Juniors, ponieważ obiekt Boca zamknięto z racji bijatyk.
Każdego roku w związanych z piłką nożną zamieszkach ginęły dotąd dziesiątki fanów, a od 2013 roku – co znamienne – kibice drużyn przyjezdnych nie mają wstępu na argentyńskie stadiony. Od lat 80. Barras Bravas przejmowały kontrolę nad argentyńskimi stadionami w zbyt dużym stopniu, co przyniosło negatywne konsekwencje.
W każdym razie Barras Bravas, owszem, szaleją w Katarze, lecz tylko w pozytywnym sensie. Nie dochodzi do bijatyk, jest pokojowo i spokojnie, bo wszyscy są pełni nadziei, że Argentyna będzie triumfować po finale mundialu, a Leo Messi spełni swoje marzenie i naród już nigdy niczego mu nie będzie wypominał.

